8 marca 2015

Plaże - Międzyzdroje

Międzyzdroje to najsłynniejsza miejscowość kurortowa w kraju obok Sopotu. Spędziłam tam cudowne chwile na obozie studenckim ze znajomymi. Był to w sumie mój ostatni obóz na jakim byłam, ale zdecydowanie najlepszy. Może dlatego, że byliśmy wszyscy już pełnoletni, wszystko odbywało sie podobnie jak na kolonii tylko bez jakichkolwiek zasad czy ograniczeń. Polecam wszystkim, którzy mają okazję jeszcze na coś takiego pojechać. Było absolutnie cudownie, wyjazdy z dorosłymi ludźmi to zupełnie inna bajka. Pogoda nie dopisała, był zimny wrzesień, nawet spadło trochę śniegu i ulepiliśmy bałwana. Mimo to znaleźli się odważni do wykąpania w morzu. 


Ja bałam się dostać zapalenia płuc, więc się nie pokusiłam, aczkolwiek wyglądało to na jedno z tych szaleństw, jakie zapamiętuje się do końca życia.




Wieczorami chodziliśmy plażą na molo na kolację, mogę polecić w tym celu restaurację Galeon. Knajpek w miejcowości jest wręcz za dużo, jedna na drugiej, natomiast ta jedną mogę polecić, ani razu się nie zawiodłam. Mają pyszne naleśniki i gorącą czekoladę.









Zdjęcia wyszły pięknie, dzięki ekspozycji ustawionej na niską, natomiast oczywiście na żywo nie wygląda to bardziej zwyczajnie.

Nie byłam nad Bałtykiem chyba od dwóch lat, ostatnio coś mnie wzięło na tęsknotę i byłam kilka razy i to zimą. Chyba zdecydowanie wolę morze poza sezonem, można się skupić na różnych ciekawych szczegółach, które umykają, gdy trzeba przedzierać się przez parawany i koce. Niestety o ile plaża jest cudowna to nie mogę tego samego powiedzieć o miasteczku. Momentami przypomina mi scenerię horroru typu Silent Hill. Stawiają te budki jedna na drugiej, jak już zbudują coś ładnego to zaraz zastawią to budkami z zapiekankami. Przykro mi to mówić, ale tam jest po prostu brzydko, niezależnie od pory roku, jest narąbane budkami bez ładu i składu. Każdy wolny skrawek płaskiej, pionowej przestrzeni jest oblepiony plakatami czy szyldami.



 Przez ten diabelski młyn właśnie mam skojarzenia z lunaparkiem z horrorów.


Na zdjęciu nie widać dobrze, jak brudny jest ten napis MOLO, nie widać dokładnie nacieków na plexi, ale te obrzydliwe, czarne wentylatory widać.


A to słynny hotel Posejdon i oceanarium. Biją urodą po oczach tak mocno, że trzeba uważać, żeby śliwa nie została. Wiele plaż i miejscowośći nadmorskich widziałam, ale żadna nie wygladała tak.

Natomiast sama plaża jest zdecydowanie interesująca. Są na niej ludzie, nie jest tak jak w Wisełce, nie wszyscy lubią być sami, niektórzy potrzebują obok siebie żywej duszy, także ma to swoje zalety.


Wysokie schody, prowadzące na drugi koniec miasteczka, rozciąga się z nich fajny widok.


Są też kutry rybackie, można kupić rybę prosto z sieci.




Niestety słynne molo, które przedłużono chyba dla zasady, żeby było najdłuższe w kraju, zostało zastawione budami z hot dogami co kilka metrow, ciezko w ogóle po nim przejść kiedys tak nie było. Jedyne miejsce na nim warte uwagi to sam koniec, na który nie można wejść, jest zamkniety.


Podsumowując, jeżeli ktoś szuka fajnej, nadmorskiej miejscowości do plażowania to zdecydowanie nie tutaj. Jest tłum ludzi, wszystko jest ściśnięte do granic, jedno na drugim. Nastomiast na spacer poza sezonem jest bardzo dobre, ponieważ coś się dzieje, na plaży są toalety, jedzenie, co jakiś czas wpada sie na coś ciekawego.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz