26 kwietnia 2016

JAPONIA - FUSHIMI INARI, TYSIĄC BRAM

Ostatnio sobie ciągle obiecuję, że nadgonię ten milion materiału, który czeka na zamianę w notkę, aż nie wiem od czego zacząć. Najstarsze, najnowsze? Wszyscy teraz jeżdżą na Hanami, to w sumie czemu nie, jedziemy dalej z Japonią, tym razem Lisia Góra, Fushimi Inari, na której znajdują się tysiące bram Tori.

W poprzedniej notce o Japonii pisałam jak to nie wysiadłam na właściwej stacji i sobie pojechałam daleko, byłam w drodze właśnie do Fushimi Inari. Skończyłam pisać dokładnie tu, na wejściu do świątyni.

Wszędzie jest tak taśma białoczerwona, nie poradzę, ale strasznie mi się nie podoba, tak mi się kojarzy z budową. Ale lepsze to niż gołe kable. Idąc do przodu dochodzimy do placu, gdzie sporo się dzieje, są chramy, są stoiska. Nie da się wyrazić słowami, jak bardzo mi pomógł wachlarz, który sobie kupiłam na jednym ze stoisk. Ponoć trasa ma 4 kilometry, a góra ma tylko 200-coś m.n.p.m. Ponoć da się to zrobić w dwie godziny. My chodziłyśmy tam, aż się ściemniło i w wiele miejsc nie doszłyśmy, a wodę piłyśmy litrami.

Czy właściwie jest to miejsce? Lis jest patronem biznesu, w związku z tym, aby biznes dobrze funkcjonował firmy płacą za postawienie bramy Tori z wypisaną nazwą firmy, taka brama stoi zdaje się 30 lat. W trakcie wędrówki widać bramy nowsze - czerwone i starsze - wyblakłe na pomarańczowo. Są również bramy wycięte, czekające na wymianę na nowe. Odniosłam wrażenie, że jednak to miejsce jest traktowane bardzo poważnie, większość bram była nowa, wszystkie były zadbane, niewiele było pustych miejsc na kolejne bramy.

Można kupić białą, drewnianą płytkę z pyskiem lisa i namalować na nim cokolwiek się chce, następnie przywiesić na wspólnej ścianie. Jak widać króluje jednak styl mangowy

Idąc dalej trafia się do bliźniaczych tuneli.
Idąc kawałek dalej dochodzi się do mapy, na której zaznaczone są główne miejsca do zobaczenia, boczne ścieżki, można się zorientować, gdzie się chce iść. 
Co jakiś czas były przerwy w bramach. Niestety ponieważ to jest Japonia, brat kabel towarzyszy dosłownie wszędzie. nawet w lesie, rośnie jak drzewa.


 Co kilkadziesiąt metrów znajduje się mini-świątynie z posążkami lisa
Na stoiskach można kupić takie małe, plastikowe bramy Tori i je postawić później, na którymś z przystanków.



 Widziałam na górze koty, węże, ale nie lisy.

Na górze jest punkt widokowy, można zobaczyć panoramę Kyoto. To nie jest wysokie miasto z drapaczami.
 Jest też sklep, gdzie dostałam wodę i loda o smaku zielonej herbaty.




A ponieważ klecę to wszystko na szybko w pracy, to niestety więcej nie napiszę, ale zdjęcia mówią same za siebie. Na górę trzeba się wybrać rano, bo schodziłyśmy prawie po ciemku.

15 komentarzy :

  1. Jeżeli chodzi o Wschód to nie jestem fanką tego klimatu, jedynym wyjątkiem jest właśnie Japonia. Tę chciałabym zobaczyć. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chcę nieco więcej, ale to fakt, że trochę się boję niektórych rejonów

      Usuń
  2. Dlaczego mnie nie dziwi ze wysiadlas na nie tej stacji co potrzeba? :)
    Normalnie jakbym miala deja vu. Albo gdzieś widzialam juz notkę o tym,albo mi sama to opowiadalas.
    Swietne zdjecia. Może kiedys i tam tragie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego, hmm? Dobre pytanie. A moze gdzies Cie kiedys prowadziłam i 3 razy minełyśmy to miejsce, zanim trafiłyśmy? jakies kontrasty czy cos ;p

      Usuń
  3. na taką górę chętnie bym się wybrałam nawet i po zmroku:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzy mi się taka podróż <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest tansza niz sie wydaje, wiec trzeba korzystac

      Usuń
  5. Chetnie bym sie wybrala w taka podroz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, japoński kot to jest coś :) Ciekawe rzeczy pokazujesz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie wybrałabym się na takie podróże po świecie, ale nie jestem osobą odważną więc pozostaje mi zwiedzanie tylko Polski :) :(
    Zdjęcia piękne :)
    mama-urwisa.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń