17 kwietnia 2017

WIOSENNE PORZĄDKI

Czyli jak posprzątać, żeby było posprzątane - moje przemyślenia po wiosennych porządkach. 

Wiedziałam, że chcę posprzątać konkretnie, zrobić to wszytko, na co zwykle nie mam czasu. I tak chodziłam z tą myślą, aż trafiłam na promocję Tokimeki w Lidlu. Pomyślałam sobie, że książkę wezmę, przeczytam, ale bardziej dla zasady, może samo to, że leży na półce mnie zmotywuje, bo nie spodziewam się w niej nic odkrywczego. I tak się stało, książka mogłaby mieć tytuł Kapitan Oczywisty, ale jakoś tak czytanie o sprzątaniu czy oglądanie filmów z gatunku declutter pomaga mi się zabrać do roboty. Miałam zamiar powycierać kurze, a zwalczyłam wewnętrznego chomika i rozstałam się z cała masą rzeczy. Poszło chyba 16 worków 60l. Nie będę się rozwodzić nad książką w tym poście, bo to każdy może sobie sam przeczytać, natomiast opiszę swoje własne wnioski po 'declutter', chyba nikt nie wymyślił na to dobrej polskiej nazwy, moim zdaniem najbardziej trafne słowo to 'odgruzowanie'.

Chomik
Nie jestem minimalistka i nią nie zostanę, ja po prostu lubię rzeczy, ale to też nie oznacza, że muszę być zbieraczem. Przeszłam fazę kupowania rzeczy masowo, bo potrzebny mi jest każdy kolor tęczy, bo uwielbiam patrzeć na kolekcje makijażowe. Miałam w pewnym momencie ponad 200 lakierów do paznokci. Tanie powysychały, barwiły paznokcie, ale dawałam się cały czas przekonywać, że tanie nie znaczy złe, miałam kolor pod każdy strój, robiłam różne stylizacje. To była pierwsza rzecz, z jaką się rozstałam, ale zostało mi nadal kilkadziesiąt droższych lakierów i nawet, gdy przerzuciłam się na żel, stały na półce i czekały, bo przecież KIEDYŚ SIĘ PRZYDA. I tak to wyglądało w przypadku wielu innych kategorii przedmiotów. Do tego dochodzi fakt, że wróciłam do swojego domu rodzinnego, a moi rodzice się z niego wyprowadzili zabierając tylko potrzebne im rzeczy. Cała reszta gromadzona od wieków została. Nawet nie wiedziałam, co mam i czy na pewno to ma stać na tym miejscu, bo przez kilka lat nie mieszkałam w tym domu i nie zastanawiałam się na tymi sprawami. Od zawsze to stoi tu, to niech stoi dalej.
Uciekające pieniądze
Ktoś dobrze zauważył, że najlepszym sposobem na odgruzowanie jest przeprowadzka. Podczas przeglądu półek odnalazłam wiele przedmiotów. Nie wiedziałam, że je mam, bo były upchane w pudełku, włożonym w inne pudełko, na najwyższej półce. Nagle się okazało, że wiele przedmiotów mam w podwójnej ilości, bo ciągle je gubię i kupuję nowe. Przeprowadziłam się ponad rok temu i wtedy wyrzuciłam milion przedmiotów, ale to nadal nie było to. Wyrzuciłam rzeczy, które nie były potrzebne w sposób oczywisty, ale wszelkie 'przydasie' zostały. To jeszcze nie było to.

Kategorie
W związku z powyższym, aby uszczelnić portfel, rzeczy z danej kategorii powinny znajdować się w jednym miejscu. A ja miałam wszystkiego po trochu w każdym pomieszczeniu. Marie radzi, aby wyrzucić wszystkie przedmioty na środek i poodkładać te, które budzą w nas radość i są potrzebne. Ja osobiście chyba bym się załamała, gdybym znalazła się nad stertą wszystkiego do rozłożenia. Po godzinie już miałabym dość i zapłakałabym nad tym, ile jeszcze zostało rzeczy w porównaniu do tego, ile zostało czasu do północy. Dlatego ustaliłam co gdzie ma być i na bieżąco tam odkładałam. Szłam szafka po szafce, półka po półce, pokój po pokoju. Mogłam w dowolnym momencie przestać i zając się czymś innym.

Narzędzia
Mam zwyczaj zostawiania sobie wszelkich śrubek od kupionych przedmiotów, wszelkich elementów, części zamiennych, resztek farb, chemikaliów, papieru ściernego, bo przecież PRZYDA SIĘ, ale nie mam w zwyczaju ich wyrzucać, gdy nie są potrzebne. Ano nie przyda się, bo za każdym razem, gdy potrzebna mi śrubka, to jadę do Leroya i ją kupuję, nie szukam ze suwmiarką właściwego rozmiaru w pojemniku na śrubki. Znalazłam też trochę sprzętu, którego już nigdy nie użyję. Teoretycznie metal się wrzuca do pojemnika na tworzywa sztuczne, ale na moim jest wyraźnie napisane, że to jest pojemnik na opakowania z tworzyw sztucznych, przez co ja rozumiem plastik. Pojemnika na metal nie ma. Ale jak wiadomo metal jest najbardziej biodegradowalnym materiałem w Polsce, wiec zapewne nie ma sensu stawiać specjalnego pojemnika. Przeszłam te 60m do śmietnika, postawiłam, wróciłam 60m, wzięłam kolejne worki ze śmieciami i przeszłam znowu 60 m do śmietnika, metalu już nie było.

Chemikalia mają datę ważności, która jest chyba najrzadziej sprawdzana datą we wszystkich kategoriach. Kto zagląda bez potrzeby do szafki/piwnicy sprawdzić, czy aceton jest jeszcze ważny. Ustaliłam jedno miejsce na produkty tego typu i mi się zwolniła cała szafka, w której mogłam coś umieścić.

Środki czystości
Przejrzałam środki czystości, mam ich bardzo dużo. Posegregowałam, wybrałam te najbardziej zużyte i postawiłam z przodu. Upewniam się, że sięgam cały czas po te same, w ten sposób je zużyję i wyrzucę. Moim zdaniem nie ma sensu wyrzucać środków czystości, to jednak chemia, nie powinno się tak robić, do tego one nie są wcale takie tanie, a zużywa się na bieżąco. Jeśli się coś powtarza, to trzeba po prostu jedno zużyć, a nie trochę tego i trochę tamtego, za jakiś czas zwolni się miejsce w szafce.

Pojemniki w kuchni
Postanowiłam, że w kuchni nie może być pojemników na widoku, nie na widoku jak najmniej. Kuchnia to miejsce intensywnej pracy, nie ma czasu odkładać rzeczy na miejsce, jeżeli na blacie stoi pojemnik, koszyk, pudełko, to to, co akurat masz w ręce w nim wyląduje i na 99,999% nie zostanie z niego wyjęte potem. Bo przecież tak jest pod ręką, a zaraz SIĘ PRZYDA. Owszem, przyda się, ale nie musi tu stać. A największe zło, to niewbudowane mikrofalówki, ich górna powierzchnia aż kusi do postawienia na niej czegoś. Chyba nie widziałam mikrofalówki, na której by coś nie stało. A najlepsza kombinacja to koszyk na mikrofalówce. Double K.O. Także pozbyłam się wszystkich pojemników, co wymusza odkładanie rzeczy na miejsce.

Pozbyłam się też spod blatu koszyka na kółkach i w końcu mogłam zmieścić nogi siedząc. Było w nim wiele potrzebnych rzeczy, był faktycznie cały zapełniony, ale to dlatego, że jest koszykiem na widoku i po prostu musi być zapełniony. Do koszyka się po prostu wrzuca co trzeba i nie zawsze przegląda, czy to nadal potrzebne. Akurat wszystko, co było potrzebne, zmieściło się w szafce zwolnionej po narzędziach. Gdybym zgodnie z Tokimeki wyciągnęła wszystko na środek i odkładała na miejsce, to pewnie do razu bym wiedziała, że mam miejsce, ale chyba bym musiała namiot w kuchni rozstawić i zamieszkać. Jak wiemy, że czegoś się chcemy pozbyć, to czasem warto po prostu wyciągnąć rzeczy i gdzieś obok odłożyć na jakiś czas. Z założenia przy odgruzowywaniu zwolni się miejsce.

Używam w kuchni szerokiej gamy przypraw, ale niektórych tylko raz na jakiś czas. Najważniejsze są w słoiczkach na blacie, które regularnie uzupełniam i wyrzucam opakowanie, ale jest też ich sporo w szafce. Przejrzałam szafkę i wyrzuciłam niemal wszystkie, były albo stare albo prawie zużyte.

Najwięcej doliczyłam się oczywiście wszelkich sosów i dodatków. Wyrzuciłam wszystkie, nie pamiętam kiedy który otwierałam, z większości potrzebna mi była tylko jedna łyżka. Co można zrobić z całym słoikiem chrzanu po świętach?

Kosmetyki
Jeśli macie ich dużo, proponuję zostawić na koniec, spędza się nad nimi najwięcej czasu. Kiedyś to było dla mnie oczywiste, że potrzebuję 10 różów do policzków, kilka tuszów do rzęs, miliona cieni, bo przecież uwielbiam makijaż, uwielbiam się nim bawić i będę jeszcze robić makijaże i wrzucać na bloga czy gdzieś. Uczciwie spojrzałam na każdą rzecz i się zastanowiłam jak bardzo jest po dacie, kiedy jej ostatnio użyłam, czy kiedykolwiek jej użyję. Obecnie używam tylko kilku kosmetyków i pewne rodzaje stylizacji już się u mnie nie pojawiają, więc zamiast tony rzeczy mogę sobie kupić po jednej, ale takiej, jaka chcę, nawet drogiej.
Moja kolekcja drastycznie się skurczyła

Paznokcie - w dobie hybryd i żelu nie ma już usprawiedliwienia dla odpadającego lakieru, a większość moich lakierów niestety lubi się kruszyć. Wiele odcieni było kiedyś na topie, ale już dawno nie jest i długo nie będzie. Zostawiłam sobie tylko kilka lepszych sztuk. Wyrzuciłam chyba 50, nie chcę liczyć ile to pieniędzy, pociesza mnie fakt, że kiedyś faktycznie byłam z nich wszystkich zadowolona. Nie lubię wyrzucać rzeczy w 90% niezużytych, drogich, lubię mieć dużą kolekcję makijażu, ale przez takie trzymanie nie wiem, co tak naprawdę mam, a co tylko stoi i robi sztuczny tłum.
Policzki - róż powinien pasować do ust, więc miałam wiele różnych odcieni. Niektóre zostały użyte ze dwa razy, ponieważ po prostu nie maluję się już w takich tonacjach i nie ma sensu udawać, że ten prawie nieużywany produkt jeszcze się przyda. Przydał się tylko ten, w którym widać denko, czyli jeden.

Oczy - tusze i linery mają żywotność 3 miesiące, a później grożą zapaleniem spojówki, jęczmieniem itd. Lepiej mieć jeden, porządny, zużyć do końca i kupić nowy. Posiadanie trzech na raz, jednego pogrubiającego, jednego wydłużającego, jednego mocno czarnego, sprowadza się do tego, że trudno wyrzuć niezużyty tusz w ciągu 3 miesięcy, a za cenę trzech można kupić jeden spełniający wszystkie wymagania.
Cieni do oczu również miałam dużo, bo przecież trzeba mieć wszystkie 16 milionów kolorów. Tokimeki wprawiło mnie w nastrój, który pozwolił mi wyrzuć kilka paletek i pełno luźnych cieni, chociaż nawet nie doszłam do tego rozdziału. Kiedy niby użyje cytrynowej żółci, elektrycznego niebieskiego, mchowej zieleni, bakłażana, który mi nie pasuje, metalicznego granatu, koloru świeżego groszku, tej ciemniej miedzi, która 5 razy mi się rozwaliła i ją kleiłam od nowa? Tych przepięknych kolorów Inglota luzem, których nie idzie już dostać, ale które się polerują zamiast nabrać na pędzel? Sypkie pigmenty? Przez ostatnich 5 lat nie użyłam, to już nie użyję.

Usta - akurat faktycznie używam różnych kolorów do ust, ale gdy producent trzy razy zmienił wzór opakowania szminki, a Ty nadal masz ją w kolekcji, to czas się z nią rozstać.

Smarowidła - smarowidła stosuje się na bieżąco i lepiej je skończyć, niż wyrzucić tylko po to, żeby zaraz lecieć po nowe. Aczkolwiek nie są nieśmiertelne i czasem nie da się zużyć ich wszystkich przed końcem przydatności. Ja osobiście lubię sobie kupić drogie smarowidło, w nadziei, że będę się smarować, a potem leży, bo mi się nie chce, a wyrzucać szkoda.

Wyrzuciłam też kilka rzeczy prawie nowych, ale które nie miały szansy na zużycie. Mogłam je sobie zostawić, ale wiedziałam, że już ich nie polubię, więc nie ma sensu, żeby stały. Niestety nadal mam tego wszystkiego dużo, nie mogę powiedzieć, że zwolniło mi się miejsce.

Ubrania - jako działkowiec trzymam ubrania do roboty w ziemi. Ale po co aż tyle? Bardzo nie lubię pozbywać się ubrań, ale pozbyłam się 90% ubrań do zniszczenia, zostawiłam tylko jedne jeansy do pracy w ziemi. Zostawiłam kilka piżam, które faktycznie lubię. Udało mi się zebrać cały jeden worek na śmieci, aż byłam zdziwiona. Ale nie pozbyłam się rzeczy, które są w dobrym stanie, ale po prostu ich za często nie noszę. Taki mam stosunek do ubrań, że lepiej mieć za dużo, niż za mało.
Większość ubrań wieszam, ale spodnie i piżamy trzymam na półce. Postanowiłam spróbować metodę konmari, złożyć i ustawić pionowo. Już wiem, że wymusza to na mnie poświęcenie jednej półki na to, czego mi się nie chce akurat składać, zwłaszcza wieczorem, gdy idę spać. Potrzebuję półki, do której po prostu wrzucę ubrania jak leci i wrócę do nich, gdy będę miała czas. Układ konmari jest ładny, praktyczny, ale wymusza składanie każdego ubrania, a ja nie mam na to ochoty.
Bielizna - lubię ładną bieliznę, poprawia mi humor, aczkolwiek nie jest to tania rzecz. Przyjęłam więc sobie system, że co miesiąc kupuję sobie coś pięknego i w razie potrzeby, wyrzucam jakąś starą rzecz. W ten sposób stale uzupełniam swoją bieliznę, a nie odczuwam tego finansowo.

Skarpetki dla odmiany to coś, co wiele osób widzi. Założyłam więc na nogę każda skarpetkę i sprawdziłam, czy się nie przeciera. Nie mam już problemu z dobieraniem skarpetek w pary, ponieważ kupuję masowo czarne skarpetki i mam z tym spokój. Wyrzuciłam tez wszystkie świąteczne skarpetki, lubią farbować i się pruć, więc po prostu kupie sobie nowe.

Pościel - tylko w idealnym stanie, dla mnie + jeden zestaw dla gości. Więcej nie trzeba.
Papiery - tu się zgadzam z Marie - wyrzuć wszystko. Mam już banana notesy i artykuły papiernicze.  Wyrzuciłam co się dało do pojemnika na makulaturę. Wyrzuciłam materiały ze studiów, z kursów, bo wiem, że nigdy już do nich nie zajrzę. Problemem natomiast są dokumenty z moimi danymi, zebrałam je w osobą stertę i poszukam jakiejś usługi niszczenia, bo nie mam niszczarki. Chętnie bym spaliła na działce po prostu, ale ustawa surowo zabrania.

Wyrzuciłam też swoje stare rysunki, z których nie jestem zadowolona i wcale do nich nie wracam z sentymentem, tylko nie mogę na nie patrzeć. Natomiast dramatem były karteczki do segregatora, nie wracam do nich, nigdy na nich nic nie napiszę, ale wyrzuć nie umiem. No po prostu nie, więc zrobiłam selekcję i pozbyłam się tylko tych, których faktycznie nie lubiłam.
Marie podpowiedziała mi natomiast jedną przydatną rzecz - nie trzymaj gazet, wytnij z nich przydatne artykuły. Miałam całą półkę z magazynami, w których interesował mnie tylko jeden artykuł. Wycięłam, włożyłam do jednej z miliona posiadanych teczek i w końcu z jakiejś zrobiłam użytek. Zwolniła mi się półka, w sam raz na torebki.

Książki - nie lubię książek papierowych. Posiadanie biblioteczki z fotelem i kominkiem to też moje marzenie, jak wszystkich, ale nie mam biblioteczki, ani fotela, ani kominka, mieszkam w bloku, potrzebuję przestrzeni, a mój kindle ma w sobie bardzo dużo przestrzeni. Poza tym wiadomo, drzewa, więc lepiej kupować ebooki. Na półce mam tylko książki nieprzeczytane i wartościowe dla mnie, cała reszta jest w torbie do oddania do biblioteki.Wydaje mi się, że już minęły te czasy, gdy ludzie oceniają innych po tym, co stoi na półce. Może, jeżeli się trzyma tam kolekcję harlekinów, ale raczej nie ma sensu dla pokazu wystawiać na półkę Mickiewicza, to już nie robi wrażenia na nikim.

Leki - wyrzuciłam wszystko, na czym nie mogłam znaleźć daty ważności. Może to jeszcze jest dobre, ale nie da się tego sprawdzić.

DVD - wyrzuciłam wszystko razem z odtwarzaczem. Jest era streamingu, a ja nie wracam do tych dvd. Odtwarzacz każdy ma w komputerze i to HD.

Ręczniki - nic tak nie psuje łazienki jak brzydki, stary ręcznik. Kupiłam nowe, ładne, stare wyrzuciłam. To samo zrobiłam z ręcznikami kuchennymi.
Elektronika - nie wiesz do czego służy ten kabel? Wyrzuć. Stary apart, drogi, ale 10 mpx, jak w telefonie masz 16, a karta do niego ma 1 GB? Wyrzuć. Przy okazji warto przejrzeć pudełko z paragonami i gwarancjami, czy nadal są ważne. Instrukcje obsługi są wszystkie dostępne w internecie w tej chwili, zostawiłam sobie tylko rozpiskę programów pralki, trzymam ją razem z rozpiską oznaczeń z metek.

Torebki - miałam trochę torebek, które były modne w danym sezonie, ale poza tym sezonem nie wyglądały już za dobrze. Rozdałam wszystkie, zostawiłam sobie tylko ponadczasowe., które teraz mają miejsce, żeby stać w dobrej pozycji, nic się nie gniecie i nie rysuje. Moda jest tak skonstruowana, żeby dany trend nie wracał za szybko, więc nie ma co liczyć, że taka torebka dostanie drugie życie.
Biżuteria - od jakiegoś czasu łapie się na tym, że noszę tylko klasyczną biżuterię, odstawiłam te wszelkie kolorowe kolczyki w kwiatki, zwierzątka, wzorki. Co się dało, to rozdałam, część zatrzymałam, ale coś czuję, że i tak do nich nie wrócę, więc powinnam się ich pozbyć, zajmują sporo miejsca.

Szaliki - trzymałam stado szalików, w każdym kolorze, bo przecież kiedyś będzie modny, a ja nie będę lecieć do sklepu co chwilę po ten sam kolor. A od dwóch sezonów chodzę w zestawie czapka, szalik, rękawiczki w tym samym kolorze. Miałam też jakieś arafaty, apaszki błyszczące, ładne, ale nie ubiorę już tego.

Szuflada na rzeczy
Każdy potrzebuje takiej szuflady moim zdaniem i pozbywanie się jej lub próba uporządkowania to moim zdaniem błąd. Trzeba mieć miejsce, gdzie można coś po prostu wrzucić, ale co powiedzmy pół roku warto ją przejrzeć.

Epilog
Ten post jest tak długi, że czuję się, jakbym sama napisała książkę. Na koniec polecam segregację i recykling. Polecam również oddawanie przedmiotów potrzebującym, jeżeli macie taką możliwość, natomiast przypominam, że oddaje się tylko rzeczy w dobrym stanie, niepoplamione, niepodarte. Ja osobiście raczej kupuję rzeczy nowe, gdy chcę wspomóc jakąś organizację. Na youtubie po declutter ludzie zawsze oddają tony rzeczy, ja mam do oddania tylko książki. Wydaje mi się, że po prostu w USA ludzie trzymają nadmiar dobrych rzeczy, nawet nadal z metką, natomiast w moim przypadku efektem sprzątania jest to, że teraz mam pewność, że posiadam tylko rzeczy dobre. Wszystko co mam jest przydatne do użytku i dobrej jakości, nie będzie niespodzianek z gatunku dziurawa skarpetka czy odpryskujący lakier. Ponadto ryzyko powstania bałaganu jest o wiele mniejsze, gdy nie mam nadmiaru rzeczy. Właśnie przeszłam przez Wielkanoc, którą sama organizowałam, i jestem zaskoczona jak łatwo było po niej posprzątać. Porządek się utrzymuje, ja muszę tylko zetrzeć kurze, a posiadane przedmioty budzą we mnie radość (tokimeki). Zachęcam do przynajmniej częściowego przeglądu rzeczy.

14 komentarzy :

  1. Jak ostatnio policzyłam ile warte były moje lakiery, które wyrzuciłam (z podobnych powodów, co ty), to aż mi się słabo zrobiło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi tez... mysle, ze dobre wakacje w Azji w kosmetykach wyrzucilam

      Usuń
  2. Robiłam parę razy podejście do takiego gruntownego sprzątania/wyrzucania i można powiedzieć że udało mi się połowicznie. Z niektórymi rzeczami po prostu nie jestem w stanie się rozstać bez jakiegoś określonego powodu i dalej składuje je w schowku pod kanapą i zapominam o ich istnieniu na kolejne pół roku ;) Jestem pełna podziwu, że Ci się udało przebrnąć przez te wszystkie kategorie i ogromnie zazdroszczę :D Twój post jest bardzo motywujący!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze sie, ze motywuje, bo tak to chyba wlasnie dziala. Nie motywuje nas stan mieszkania, tylko inni ludzie. Ja uwazam, ze trzeba miec schowek, jedno miejsce w domu, gdzie sie po prostu wrzuca jak leci. To zdrowe dla psychiki.

      Usuń
  3. Oj warto sobie czasem zrobić taką selekcję, chociaż zazwyczaj przed wyrzucaniem powstrzymuje nas to, że "jeszcze może się przydać". Ostatnio zignorowałam ten głosik w głowie, a w szafie znalazło się nagle mnóstwo miejsca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto przesledzic swoje przyzwyczajenia, nagle sie zauwaza, ze dla pewnych rzeczy zawsze sie laduje w sklepie, a nie tam, gdzie one leza, jak ja ze srubkami itd., wtedy wiadomo, ze na bank sie nie przyda

      Usuń
  4. Bardzo lubię tą książkę. Choć wszystkiego jeszcze nie wyrzuciłam to zmieniła moje myślenie. Widze ile rzeczy kupiłam na prawdę niepotrzebnie, w sklepie też juz mam czasem taką myśl " śliczne, ale nie będzie i tak do niczego pasowało" i odpuszczam zakup. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak Ci sie udaje w sklepie, to podziwiam, level expert

      Usuń
  5. super, też by mi się przydały takie porządki :)
    pozdrawiam
    paulina-mi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny post. Ja też nigdy minimalistką nie zostanę, ale powoli wychodzę już z nałogu kupowania kolorowych kosmetyków, bo spodobał mi się kolor, a których wiem, że nie użyję. Od jakiegoś czasu też próbuję pozbyć się zbędnych rzeczy i robię to stopniowo, bo na raz by mnie to przerosło. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak zakladalam bloga tez wstawilam dzial make up, bo przeciez bede sie malowac... no to sie maluje XD codziennie tak samo

      Usuń
  7. Ja planuję po sesji zrobić porządki :) Jej jak zobaczyłam Twojego chomika to przypomniało mi się, kiedy też miałam to cudo <3
    Obserwuje :)
    allixaa.blogspot.com - klik

    OdpowiedzUsuń