30 grudnia 2017

ITALIA TRIP 1/3 - VERONA


Pewnego dnia dostalam emaila od Ryanaira o promocji na bilety, z ciekawości sprawdziłam co oferują. Znalazłam bilety do Verony za 150 zł w dwie strony. No to co, trzeba brać. Termin był na za tydzień, szybko rzuciłam okiem na ceny na bookingu, niestety poniżej 200zł za noc ciężko coś znależć w takim terminie. Zarezerwowałam coś dopiero dwa dni później, jak juz miałam dobry obraz tego, gdzie trzeba mieszkać, żeby móc wieczorem wyjść na kawę i spokojnie wrócić. Przez dwa dni znikneło wiele dostepnych wczesniej pokoi. Stanęlo na BB Ganna. Cena atrakcyjna jak na samo centrum historyczne, wifi, klimatyzacja, kuchnia, dobre opinie.

Po wyladowaniu w Veronie trzeba zlapac busa, ktory dowiezie nas do Porta Nuova, to ich dworzec główny w centrum miasta. Stamtad 10 min piechotą idzie się wzdłuż głównej ulicy na stare miasto, a konkretnie w okolice Arena di Verona.
Za tą bramą znajduje się Arena, a dokładnie po prawej stronie tego zdjęcia jest BB Ganna. Faktycznie, w środku bardzo ładnie, czysto, wifi działało. Niestety jak się okazało zdjecia kuchni sa dla picu, w niej wolno tylko przebywać, ale nie wolno korzystać z niczego poza lodówką. A ja już sobie ostrzyłam zęby, że pojdę do sklepu, kupię za grosze parmezan, bazylie, pieczywo, ravioli i będe gotować. Na sałatkach się musialo skończyć. Gospodyni niestety nie mówi po angielsku i z jakiegoś powodu udaje, że nie mówi po rosyjsku, a to chyba jej jezyk ojczysty. Moj rosyjski jest ciut lepszy od mojego wloskiego, ale co zrobić. Oczywiscie jak to we Wloszech, doliczyla nam podatek miejski w wysokosci okolo 100 zl, o ktorym ani slowa na bookingu oczywiscie nie bylo.
Przybyłam przed rozpoczeciem doby hotelowej, wiec musialam chwile poczekac. Poszlam rozejrzec sie po placu glownym za jakas pizza. Akurat trafilam na jakas parade szkolnych orkiestr.
 Zamówiłam pizzę z bazylią na dwie osoby, poniewaz ja i towarzyszka podrozy mialysmy ochote na pol pizzy. Bazylia kosztowala ekstra euro, a byl jej jeden listek. W dodatku skasowali nas 4 euro za dwa nakrycia. Jesli ktos nie wie, to we Wloszech jest coperto, czyli placi sie za obrus, serwetki, sztucce itd. I niestety licza od kazdego, kto siedzi przy stole, a nie od liczby dan. Bedac we Wloszech trzeba zjesc pizze, bo w pizzy jest ukryta prawda objawiona ale za 10,50 PLN dostalabym pewnie cos ciekawszego u nas.
Bedac we Wloszech trzeba tez zjesc lody, poniewaz w nich kryje sie sens tego wszystkiego. Okrazylam Arenę, aby poszukac lodziarni w bocznej uliczce.
 
Arena jest nadal aktywnym teatrem, na jej tylach skladowane sa rekwizyty do sztuk, mozna na tej podstawie rozpoznac co akurat graja.
Lodziarnie znajduja sie w bocznych uliczkach co kilka metrow doslownie, ceny lodow są o wiele nizsze niz Rzymie, wiec moglam korzystac. Niestety moj telefon nie dawal sobie rady z silnym sloncem padajacym od gory.
Nadeszla odpowiednia godzina i po zostawieniu rzeczy w pokoju wyruszylam na miasto. Na mapie wydawalo mi sie, ze nie dam rady wszystkiego zobaczyc, ze dzielnica historyczna jest duza. Ponadto w googlach Verona nie wyglada wcale jakos szczegolnie. Miedzy zdjeciami z googli a prawda, to bylam bardzo pozytywnie zaskoczona, miasto jest przesliczne, a co ciekawe, najwazniejsze sprawy udalo sie zobaczyc jednego dnia, korzystajac jedynie z wlasnych nog. Tydzien przed moja wizyta zniesiono roaming, wiec wbilam sobie lokalizacje w google i poszlo bardzo spranie. Co ciekawe, pewnych rzeczy mialam nie zobaczyc, bo wydaway i sie za daleko, a wpadlam na nie przypadkiem.

Giardino Giusti
Giardino Giusti to przepiekny renessanowy ogród, niegdyś należcy do rodziny Giustich, którzy zrobili swoją karierę na barwnikach do tkanin. Mówi sie, że jest to jeden z najlepszych przykladow wloskiego ogrodu. Przed ogrodem znajduje sie palac, ktory rownież można zwiedzac. Zaczelysmy od tego, poniewaz kompleks znajduje sie nieco dalej, a w weekendy godziny otwarcia sa krotsze.
 
 
Przepiękny pałac, każdy skrawek ściany ozdobiony. Zawsze mnie ciekawi jak musiało wygladać życie codzienne w taki miejscu.
 
 
 
Po zakonczonym zwiedzaniu ogrodu po prostu wrocilam do centrum bez konkretnej trasy. Skrecalam w losowe uliczki.
 
Polecam przejść się Via Giuzeppe Mazzini, to urocza alejka pełna sklepów z drogimi markami.
Niedaleko znajduje sie Casa di Giullietta. Oczywiscie w Veronie wszystko jest imienia Romea i Julii. W pełni rozumiem, dlaczego ktos uwaza, ze Verona to dobre miasto na obsadzenie w nim romansu. Natomiast nie da sie w ogole poznac po tym miescie, ze kochankowie w Verony nie istnieli oraz ze wymyslil ich Anglik. Sa gleboko osadzeni w rzeczywistosci miasta. Takze mamy dom Julii z balkonem.
 Sciany bramy wejsciowej sa cale obklejone wiadomosciami milosnymi.
Obok jest oczywiscie sklep z akcesoriami Romea i Julii a w lodziarniach sa lody o smaku Romeo lub Julia. Jadlam Julie, bardzo smaczne.
Po drodze natraflam na pizzerie z ludzkimi cenami, bez coperto i z pizza na sztuki, na ktorej faktycznie sa dodatki. Wzielam obie, byly pyszne.

Naprzeciwko naszego BB byl sklep spozywczy. Myslalam, ze oszaleje w srodku. Ravioli za 1,50euro za 250 g, gdzie w restauracji dostane 5szt za 10 euro. Caly peczek bazylii za 1 eur, mozarella za grosze, pieczywo, arbuzy, sery, no wzystko czego czlowiek moze chciec z kuchni wloskiej. Chwile mi zajelo ogarniecie systemu sklepu, wszystko jest po wlosku, a trzeba samemu wazyc i wpisywac kod produktu. Natomiast co ciekawe, bardzo pilnuja w Veronie toreb zakupowych, wiekszosc ludzi ma wlasne, w sklepie mozna dostac papierowe, a produkty jezeli to mozliwe, rowniez sa w papierowych opakowaniach.

Poniewaz stosunek cen w restauracjach i serwowanych porcji jest niestety nie do przyjecia dla mnie, to bazowalam glownie na jedzeniu ze sklepu, za ktore placilam o wiele mniej, niz w Polsce. Niestety, jak juz wspominalam, z kuchenki nie wolno mi bylo korzystac, ale jakos dawalam sobie rade kreatywny kucharz cos wymysli.


Z Verony jezdzi pociag do Venezii i taki byl moj plan na nastepny dzien.


9 komentarzy :

  1. Uwielbiam Włochy ale w Weronie jeszcze nie byłam :) fajnie pokazane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie myślałem o zwiedzeniu tego miejsca, ale wydaje się być bardzo ciekawe a zarazem piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie Madzia, ciekawie. Strasznie marzy mi się wycieczka do Włoch. Mieliśmy z męzem się wybrać w tym roku, jednak Synek popsuł nam trochę plany na ten rok, ale jak będzie starszy napewno tam trafimy. Namówię pewnie siostre z mężem, bo z Holandii daleko nie mają ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie, to i on zobaczy

      Usuń
    2. A gdzie... podrzucimy któremuś z dziadków. To pewnie bedzie weekendowy wyjazd za jakis rok, wiec mały nic nie bedzie pamietal. ;P

      Usuń
  4. Klimat nie mój, ale na pewno wszystko warto zobaczyć na własne oczy! :) Na swój sposób jest tam pięknie przecież ☺ Obserwuje! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziekuje, ja rowniez. Pewnie, ze warto. Jak sie ma mozliwosc, to nawet na ten weekend wyskoczyc czy cos

      Usuń