Zdjęcie jest niedobre, przepraszam, trudno się je robi nad garem z parującym płynem ;)
Zima jest nieco niezimowa, wszystko jest nudne i brzydkie jak listopad, więc trzeba sobie jakoś radzić inaczej. Jedną z moich ulubionych zimowych form przełamania nudy jest grzaniec. Niestety nie mam kominka na drewno, ale mam kominek na woski zapachowe, więc rozpaliłam jeden z zimowych zapachów Home Sweet Home i zaczęłam przygotowywać grzaniec.
Składniki:
- wino, u mnie Carlo Rossi White Zinfandel
- cytrusy, u mnie pomarańcze
- przyprawa do grzańca
- miód gryczany
- zalewa z puszki z brzoskwiniami
Pomarańcze pokroiłam w ćwiartki, dolałam wina. wlałam syrop z puszki i dodałam przypraw. Następnie dodałam miodu, poczekałam aż się rozpuści i podałam. Nic trudnego, co najwyżej skład nietypowy, ale polecam, bo warto.
Przepis ten poznałam właściwie na obozie studenckim od cudownych dziewczyn, z którymi dzieliłam domek. Była to jednak wersja bardzo studencka, a konkretnie
- wlać wino z kartonu
- wlać butelkę Nestea brzoskwiniowej
- wlać piwo
- wlać wódkę
- włożyć grzałkę elektryczną do naczynia z (magicznym) napojem
Proporcje na zasadzie - ile mamy, tyle wrzucamy. Napój muszę przyznać był dobry, owszem, więc jeśli ktoś akurat jest w sytuacji bardziej zbliżonej do tego składu, to można spokojnie zaryzykować, będzie smakował.
Oj nie ma to jak dobry grzaniec, a domowy to już zupełnie odlot! :D
OdpowiedzUsuń