25 czerwca 2015

Rzym - Dachy Watykanu


Tak, tam się wchodzi na dach.
Do Watykanu jeździ kilka autobusów, tak też się tam dostaliśmy. Wysiada się przed mostem, przez który trzeba przejść, aby znaleźć się w Watykanie.



Na moście znajdują się piękne rzeźby, nie wiem dlaczego ta konkretna mnie rozbawiła, jest taki jakiś pozytywny ten anioł
Peace!

To widok z drugiej strony mostu na Rzym.
Strasznie mi się spodobal ten balkon przy moście, jest idealny do grania serenad.
Od momentu przejścia za most do Św. Piotra trzeba przejść jeszcze kawałek drogi. Nie widać kompletnie kolejki, ile jest ludzi na placu, a po drodze trochę ich mijamy, do tego znane są legendy o konieczności wcześniej rezerwacji wejścia - co wykorzystują lokalni Nice People. Nie każdy rozumie termin Nice People, a mi trudno go dobrze opisać w całej wspaniałości. Konkretnie na każdym kroku zaczepiali nas ludzie różnych ras i narodowości, chyba dobierali się w zależności od targetu, aby wzbudzić zaufanie, nam trafił się rodowity Anglik. Powiedział, że jest z firmy Skip the Line (przeskocz kolejkę) i posiada wcześniej wykupione vouchery, nie trzeba będzie czekać w kolejce, a dzisiaj kolejka to min. 2h jak dobrze pójdzie, cena zawiera 30euro opłaty za wstęp. Potem na tym voucherze można tez wejść poza kolejką do kaplicy Sykstyńskiej. Jedyne 50 euro dla studentów. A ty juz nie studentka? too, mogę zaoferooowaaac.... er 70 euro, pasuje? Niestety moja kompania powoli łykała haczyk (juz poraz kolejny), facet stosował sztuczki sekciarsko-sprzedażowe, niezly w tym byl, ale sie uparlam, ze zobaczymy na miejscu jaka sytuacja. Nie chcial nas puscic, ale wyrwaliśmy mu się jakoś. Im bliżej bylismy, tym ich bylo więcej i więcej. Trochę się podłamaliśmy, że pewnie nie wejdziemy. W końcu dotarliśmy na plac, zobaczyliśmy tę kolejkę i faktycznie była długa, zanosiło się na to, że spędzimy tam dzień,

Tu po prawej się zaczyna kolejka, idzie przez cały łuk aż tam po lewej. No to co, trudno stajemy. Ku naszemu zdziwieniu kolejka przesuwała się błyskawicznie. Staliśmy w niej może 20 minut. A wstęp był za darmo. Jako ciekawostkę podam tutaj, że Watykan ma największą przestępczość na świecie. Statystycznie, a obywateli jest malutko :D Aczkolwiek jak widać można się nieźle naciąć. Nie znam innych języków na tyle, aby do końca zrozumieć rozmowę, natomiast angielski znam perfekcyjnie i słuchałam całą drogę kolejkową jak Amerykanie się cieszą, że wykupili ten voucher i teraz szybko idą. A stali tak samo w kolejce jak my, bez voucheru za 70 euro. I tak od kilku różnych grup usłyszałam.

Aby wejść do środka trzeba spełniać wszystkie zasady dress code, sa one jasno opisane. Ma być zakryty dekolt, ramiona, nogi do kolan przynajmniej. Następnie są bramki, jest się prześwietlanym, torebki przechodzą przez rentgen jak na lotnisku.

 Od razu od wejścia wszystko jest bajecznie zdobione i bardzo wysokie. Perspektywa trochę to zagina, ale ludzie sięgają końca podstawy filaru jedynie.

 Po prawej stronie blisko wejścia znajduje się Pieta, za specjalną szybą chroniącą ją od fleszy.
Na samym końcu znajduje się tron papieski, który jest wysoki gdzieś na 3 piętra. Po drodze do niego mija się kilka bocznych elementów, albo rzeźb, albo grobów, akurat byliśmy w kwietniu i grób Jana Pawła II był w głównej sali, niedaleko tronu, nie w krypcie papieskiej. Obok niego było wejście do bocznej kaplicy, gdzie nie wolno zwiedzać ani robić zdjęć, jest to kaplica również zdobiona w podobnym stylu, lecz o wiele prostsza, służy ona do odprawiania nabożeństw w dni turystyczne.

 Dalej znajduje się cudowny ołtarz, jest tak ustawiony, że słońce przechodzi akurat prze witraż na środku.


Z głównej sali wchodzi się do jednej z bocznych po lewej stronie, tam znajdują się schody do krypty papieskiej, gdzie nie wolno robić zdjęć. Po przejściu przez nią wychodzi się na zewnątrz z innej strony, gzie jest możliwość wejścia 'gdzieś wyżej'. Myślę sobie dobra, pewnie jest tu jakaś wieżyczka i można wejść. Milion schodów później byłam na wysokości tej złotej obwódki pod oknami.

Ogólnie krąży kolejna legenda o windzie. Jest winda, można skorzystać i się tam dostać, jedyne 7 euro. Dobra, chętnie, czemu nie :D nie przepadam za schodami. Zapłaciliśmy panu w koloratce, wesoło wsiadamy do windy i jedziemy 3 pietra. Pan 'windowy' pokazuje, ze to juz i trzeba wysiadać. Przejechaliśmy 3 piętra za 7 euro, żeby wysiąść przy schodach na górę <3 Niestety w Rzymie/Watykanie jest tego pełno.

 Zdążyłam zapomnieć, że mam lęk wysokości, to sobie tak bardzo przypomniałam, że stałam przyparta do ściany, z dala od krat zabezpieczających. Ale zdjęcie zrobiłam.

 To widok nade mną, niestety ręce mi się trzęsły już.

Natomiast mozaikę przy ścianie tarasu podziwiało mi się bardzo dobrze. Obeszliśmy dookoła, super, możemy zejść. A tu nie, mówią mi, ze tu można wyżej jeszcze. Jak wyżej? Niby gdzie tu jest 'wyżej'? No tam o - pokazują mi na ten centralny świetlik na kopule. Nieee, niemożliwe, niee, tam się nie wchodzi, napewno!! NOPE. No to poszli, a ja przecież nie zostanę tam sama, no to musiałam iść.
Idzie się mniej więcej takimi korytarzami, jest kilka płaskich momentów, ale większość czasu droga jest wąska na jedną osobę, stroma i niestety przychylona pod ukosem. Zdałam sobie sprawę, że znajduję się w tunelu tej półkuli, na którą przed chwilą patrzyłam, pode mną jest przepaść, a dzieli mnie od niej renesansowy tynk. Co architekt wiedział o zbrojeniach? Czy umiał liczyć? Czy się nie pomylił? Czy to zaraz nie runie pod ciężarem tych wszystkich ludzi? To się już kiedyś przecież waliło. I tak wesoło sobie szłam do góry, bez możliwości zawrócenia, wygięta na ukos, trzymając się ściany mokrej od zimnego potu innych rąk przede mną. W korytarzu było dość duszno i gorąco. Na końcu były schody spiralne, bez poręczy, zwisał tylko pionowo gruby sznur do trzymania. Wyszłam na górę na taras widokowy, dostałam jeszcze większej paniki, praktycznie nie mam stamtąd zdjęć bo trzymałam się ściany. Inni sobie robili zdjęcia oparci o kratę, ale nie ja. Nawet nie chciałam patrzeć w dół, na panoramę miasta. Tak, ja, weteran wszelkich dostępnych kolejek górskich, wspinaczek skałkowych, wchodzenia na szczyty drzew i to za dzieciaka. Nie wiem co się, stało, ale czułam się jak kot na tratwie.

Aby zejść w dół trzeba było niestety obejść taras dookoła, jakoś to przełknęłam, zeszlam milionem schodów w dół i wyszliśmy na dach.

 Tak wyglądają te rzeźby świętych od tyłu.

 Po dachu można normalnie chodzić, było tam kilka grup turystów, które sobie odpoczywały siedząc na wszelakich elementach, my usiedliśmy na ziemi. Muszę przyznać, że ta część bardzo mi się podobała, jest to pewne niedostępne miejsce, bardzo ciekawe do zobaczenia, wysoko, ale jednak z pewniejszym gruntem pod stopami.




 Rzeźby, które widzialam z bliska miały tablice dziękczynne, głównie dziękujace konkretnemu papieżowi za remont.

Po wyjsciu stamtad poszliśmy stanąć w kolejce do Kaplicy Sykstyńskiej, ona jest całkiem na tyłach od Św. Piotra, niestety ta kolejka już trwała ponad godzinę. Ponownie pojawili się szczęśliwi ludzie, stojacy w tej samej kolejce, zadowoleni, że ją ominęli. Nie wiem jaka jest cena w USD, ale pewnie wyższa. Tutaj niestety nie było spokoju w kolejce, pojawiło się mnóstwo handlarzy bardzo z południa, którzy znali tylko kilka słów, głównie 'good price, 1 euro'. Sprzedawali różne bibeloty związane z Rzymem. Co chwilę się o jakiegoś obijaliśmy w kolejce. Gdy w końcu doszliśmy niestety poraziła nas cena wstępu, także weszły tylko osoby z legitymacjami.

My poszliśmy w tym czasie coś zjeść. Trafiliśmy najpierw na lody, pan usłyszał, że mówimy po polsku i również zaczął po polsku mówić. Nagle się okazało, że ogólnie prawie wszyscy w Watykanie mówią po polsku chociaż trochę, a niektórzy to nawet całkiem nieźle. Ten o wszystkim z nami po polsku rozmawiał, jak się okazało, miał kiedyś polską dziewczynę.

Z lodami poszliśmy szukać pizzerii. Syf, syf, syf, to moze tu, nie, tez syf, dobra, tu. Usiedliśmy w knajpie, która wyglądała znośnie, niestety watykańskie jedzenie to jedno z najgorszych jakie w życiu jadłam, restauracje drogie, a jedzenie okropne, wszędzie syf i śmierdzi, do tego długo się czeka. Posiedzieliśmy chwilę, kelnerka przyniosła do stolika obok coś, co wygladało jakby zdechło dawno temu, podobnie pachniało, to wstalismy i wyszlismy. Wróciliśmy do tego miejsca z lodami, mieli tam wifi, co było cudowne. Wzięłam do jedzenia jakiś prosty odgrzewany makaron (tak, odgrzewany, nie robili na miejscu). Ale czego chcieć od makaronu, był smaczny, było wifi, kelner zagadywał po polsku, żartobliwie. Tylko co chwile im wywalało korki. Czasem na dłużej. Zaczęłam się zastanawiać ile to jedzenie i lody tak sobie leżą bez prądu. Trudno, jak człowiek głodny, to mu wszystko smakuje, byle się nie zatruć.

5 komentarzy :

  1. Marzę o tym aby zobaczyć Rzym... :-) Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jedz koniecznie, ale mysmy sie juz spiekli w marcu, latem sie tam nie da wytrzymac

      Usuń
  2. Przepięknie, wierząca nie jestem, ale chętnie bym tam wszystko pozwiedzała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez, koscioly tylko zwiedzam, bo zdecydowanie warto dla sztuki

      Usuń